Kiedy zimą przypadkiem znalazłam się w pewnym domu, zdrętwiałam: na dworze trwał mróz, a na stole królowały surówki i sok owocowy . Koleżanka diabetolog (od jakiegoś czasu nie zalecająca insuliny ani innych drastycznych metod leczenia i bardzo z efektów zmiany podejścia zadowolona ), której pacjentka usiłowała to właśnie skonsumować, oświadczyła desperacko : „Nie mam już siły, ona prędzej padnie niż schudnie”.
W istocie, dziewczyna wyglądała na wyczerpaną, była blada, słaba..i gruba .
I nic dziwnego .W morzu mądrości zalewających nasz literacki, kuchenno-medyczny rynek niektórzy tracą orientację i …próbują wszystkiego naraz . Najlepiej od razu. Aktywnie pomagają im w tym osoby bazujące na programach obowiązujących w polskich placówkach kształcenia, przyczyniających się do takich wyników zdrowotnych, jakie każdy widzi . Dopiero od niedawna widać zainteresowanie metodami starych medycznych systemów – a i to nie wszędzie – i od niedawna pojawiły się osoby pragnące wnieść w „jedyną słuszną drogę żywienia” odrobinę świeżości i elastyczności . I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie mały szczegół, mianowicie pomieszanie z poplątaniem .
Efektem wyżej wymienionego stały się publikacje informujące, że ” odchudzać można się o każdej porze roku „, że „w lecie się chłodzimy „, a ” w zimie ogrzewamy „i że to dotyczy każdego .
Najczęściej publikacje tego typu pomijają fakt najważniejszy : indywidualności każdego człowieka, co owocuje zniechęceniem do wyjścia poza ramy państwowej edukacji żywieniowej i zdrowotnej w ogóle .
Tymczasem, o ile w każdym systemie medycznym regionów świata znajdziemy ciekawe metody utrzymania zdrowotnej równowagi, to chciałabym na początku zachęcić Państwa do zapoznania się z zarysem nauk chińskich .Prawdą jest, że Chiny daleko, stąd nie każda metoda, nie każdy środek i nie w każdym przypadku będą odpowiednie dla Europejczyka, ale mam nadzieję, króciutki zarys podstaw spojrzenia na pożywienie wg Chin pozwoli Państwu na inne niż do tej pory czytanie dostępnej literatury i właściwsze korzystanie z owej. Poza tym, uprawianie dotychczasowej polityki zdrowotnej fundowanej nam głównie przez przemysł spowodowało tak koszmarne skutki, że starochińskie podejście do tematu wydaje mi się najwłaściwszym, by zacząć naprawę: naprawę naszego stosunku do zdrowia .Pisząc poniższe mam na uwadze, że Czytelnikom znane są pewne terminy i teorie, a jeżeli nie – że potrafią sięgnąć do literatury i zdobyć niezbędne informacje .
Patrząc na aktualne zaburzenia występujące w społeczeństwie Zachodu, którym i my się staliśmy, nie można nie zauważyć (u większości ) osłabienia systemu immunologicznego i rosnącej tendencji do otyłości .
Jeżeli przyjrzeć się przeciętnemu pożywieniu Europejczyka, to dominują potrawy zimne . Nie chodzi jednak o „zimne” w sensie „z lodówki”, choć i to ma znaczenie, ale o zimno w znaczeniu TCM- tradycyjnej medycyny chińskiej, w której temperatura oddziaływania danego pożywienia na poszczególne organy jest pierwszym kryterium jego stosowania i znaczenia .
Na przykład, napój z lodówki jest oczywiście zimnym (poza alkoholem, który dopiero schłodzony- rozgrzewa, jednak na krótko ), ale jako „zimne” określa się też sporo produktów niegotowanych .
Ważna jest też charakterystyka temperatury pożywienia.
Np.mięta ochłodzi organizm ,kiedy wypijemy ją na gorąco. Banany schłodzą, kiedy są zjedzone surowo-w wielu dolegliwościach wręcz są niewskazane, ale pieczone z miodem – jak w chińskich knajpkach – rozgrzewają .
Jabłka- to neutralne ciepło, zależnie od ich wyglądu, stopnia dojrzałości – aż do lekkiego chłodu, ale pieczone z rodzynkami, cynamonem i odrobiną miodu – ogrzewają i są wręcz lekiem.
Woda mineralna chłodzi, wprost z lodówki- chłodzi agresywnie .
Zaszeregowanie środków wedle działania temperatury w ciele ma zastosowanie i w produktach spożywczych i w lekach TCM, a właściwie , wedle starego cytatu- pożywienie jest tam lekiem, a lek- pożywieniem .I nikt, od jakichś 5000 lat nie zgłasza o to pretensji : ).
Drugim, obok oddziaływania temperatury na organy, kryterium doboru pożywienia/leku jest smak .Smak wskazuje bowiem, który obszar organizmu będzie odżywiony.
Tak popularne dziś cierpienia „środka” – śledziony, żołądka – to wynik oddziaływania zimna i słodyczy.
To w ” środku” pali się tzw.trawienny ogień. Nie może on być zbyt wysoki, ale i nie może pełzać – stąd konieczność właściwego odżywienia go .Silny ogień spali wprawdzie i mokre drewno ,ale w końcu osłabnie .Podobnie, zmęczony człowiek marznie , „trzęsie go”, nawet, gdy na dworze upał.
Stabilny system immunologiczny potrzebuje odpowiedniego poziomu ciepła .
Co znaczy „odpowiedniego” ?
Tutaj musimy odwołać się nie tylko do indywidualnej struktury człowieka, ale i chcąc nakreślić sprawę ogólnie, do jego wieku .
W pierwszej fazie życia, pod którą w Chinach uważane jest 7 lat u dziewcząt i 8 u chłopców, mamy do czynienia z fazą przemiany w żywiole wody : dzieci są więc szczególnie wrażliwe na zimno .Ta faza odpowiada kręgowi funkcyjnemu nerek, a podstawą ich energii Yang jest produkcja ciepła .
Dlatego tak ważne jest gotowanie dla maluchów i niepodawanie im produktów wysoko przetworzonych .Odnośnie zaś kwestii rutynowego traktowania zdrowia maluchów polecam stronę www.dziecisawazne.pl , gdzie doskonale zajęto się wdrażaniem pozytywnych zmian w ww.temacie.
Proszę zauważyć, że w wieku dziecęcym przeziębienia, jeżeli są połączone w zaburzeniami trawiennymi, prawie zawsze przechodzą w formy chroniczne .
Mówiąc o „mokrym drzewie ” Chińczycy opisują produkty, które w ilościach nadmiernych powodują zakłócenie równowagi i następnie – zagaszenie trawiennego ognia, a są to :
-mięso (poszczególne gatunki mają wprawdzie różne właściwości , jednak mięso , ogólnie nie powinno być pokarmem dominującym )
-mleko i mlekopochodne
-owoce południowe
-tofu
-pomidory, ogórki (surowe )
-większość soków owocowych
-woda…..
Naturalnie trzeba też dbać o własne płyny, więc soki, woda są w rozsądnych ilościach niezbędne, ale kiedy ogień zalewany jest zbyt dużą ilością cieczy, człowiekowi brak siły, ciepła do osuszenia „wewnętrznego ogniska”-powstają szkodliwe tzw. śluzy -w ujęciu chińskim to chorobotwórcze energie o charakterze szlamu.
Denerwujemy się, kiedy cieknie z nosa, ale to jest wentyl bezpieczeństwa, tymczasem niektórzy usiłują ten wentyl uszkadzać wysuszającymi aerozolami zamiast zająć się problemem od wewnątrz.
Kiedy szlamu jest o wiele za dużo, dochodzi do np.zapalenia ucha – dlatego tak ważnym jest zacząć od wewnątrz, nie- zwalczać tylko to, co widać.
Dzieci, karmione w dobrej wierze mlekiem, bananami, soczkami pomarańczowymi, chodzą z cieknącymi noskami i bolącymi uszami cały rok, a przecież tak być nie musi .Z owoców – brzoskwinie w sezonie, zimą pieczone jabłka, orzechy, gotowany ryż, rodzynki, gotowana marchewka, kozi ser …czy to takie wielkie poświęcenie, aby dziecko miało zdrowe nerki ?
Dlaczego podajemy im zgruchotany owies nazywany „płatkami”, zalewając to mlekiem pełnym hormonów, antybiotyków ….? Dlaczego nie widzimy, że taka „owsianka” daje o sobie znać jeszcze wieczorem, bo jej trawienie wymaga potężnego wysiłku ? Jeżeli mielibyśmy dostęp do grubych płatków, nie – doszczętnie spłaszczonych – w porządku, ale i tak byłoby to do zaakceptowania (przy solidnym żuciu ) dwa-trzy razy w miesiącu, na wodzie. Dlaczego lekceważymy soczewicę, gotowaną z rodzynkami i orzechami włoskimi, a dającą wspaniałą energię ?
A ryż z wody, shi fan ? Gotuje się go 4- 6 godzin, aż ujrzymy papkę, ale to doskonały środek dla śledziony, przy tym świetny lek na zaparcia, puchliny, obrzęki .
Zimą obserwowałam dzieci jedzące na podwórku przeciętny, przemysłowy jogurt .To niewybaczalne : pomijając jego jakość, sam charakter zimna sprawia, że nie powinien się pojawić o tej porze roku w rękach dziecka, a już na pewno nie na dworze.Po nim szły kanapki z pomidorem i ogórkiem – przy takim sposobie odżywiania nie dziwi cherlawość wielu polskich maluchów .Nie dziwi, ale strasznie boli.
Gdy jakoś przebrniemy pierwszy etap życia, mamy drugi : 7-14 dziewczynki, 8-16 chłopcy, czyli faza drewna, więc napięcia i gorąco.Daje o sobie znać funkcja wątroby, której podstawową chrakterystyką jest rozwój siły .
Wątrobą nie tylko się denerwujemy (słaba wątroba=szybkie denerwowanie się), ale i rozwijamy indywidualną energię życiową i kierujemy ją na zewnątrz. Przy nieodpowiednim odżywianiu zaczynają się problemy z działaniem gorąca i wiatru: migdały, trądzik, zatoki, zapalenia oskrzeli ….Chipsy, ostre sosy, więcej mięsa, serów, leki, pojawia się kawa, alkohol, nikotyna – każde to impuls wrzątku w organizmie, który właśnie wszedł w fazę ciepła i potrzebuje to ciepło utrzymać na odpowiednim poziomie, nie zaś – wzniecać w niszczący ogień.
Systemy filtrów nie nadążają i powstają ciężkie śluzy energetyczne -w TCM- nie „zimne i przejrzyste, cienkie „, ale tzw.gorący śluz- skoncentrowany.U nastolatków odpowiada on za egzemy . Najczęściej próbuje się je „zaleczać ” od zewnątrz, co nie ma z leczeniem nic wspólnego : pozostawiony pod powierzchnią skóry, silnie zakumulowany, stanowi prawdziwą bombę zegarową .
W wieku nastoletnim odpowiedzią na młodzieńcze objawy nadmiernego gorąca będą surówki, jednak nie można przegapić momentu, kiedy ogień się wyrównał i przejść na warzywa gotowane .A dzieje się to najpóźniej pół roku od zmiany diety .
Dorastamy i…płacimy za to, co jedliśmy do tej pory .Jeżeli odżywialiśmy się prawidłowo , możemy cieszyć się próbowaniem dosłownie wszystkiego ,ale przeważnie….
Matki są wyczerpane macierzyństwem i codziennością, między 35 a 42 rokiem życia masowo przybierają na wadze: to efekt dotychczasowego menu, które doprowadziło do ubytku nerkowego i trawiennego ognia, odpowiedzialnych za regularne czyszczenie organizmu, więc : efekt zaszlamienia.
Kobiety (głównie) zaczynają jeść „sałatę i soczki” – tak, to mało kalorii, ale przy okazji dodatkowo ochładza się trawienny ogień .Po tzw. dietach ogień jest coraz słabszy, kalorie coraz gorzej trawione = znowu tyjemy .
A wystarczy podtrzymywać ogień nerek poprzez neutralne do ciepłego jedzenie (zboża , np.orkisz ), co oznacza (uwaga, wskazówki ogólne ) :
– więcej ryżu niż ziemniaków
-warzywa strączkowe, latem zielona fasolka,
-zioła ( w sałatkach liście mniszka lekarskiego ( do ok.5 dziennie ), młodziutki żywokost (ok.3 i proszę zmrużyć oko na „nowe badania o szkodliwości ziół” ), szałwia (jeden listek dziennie w sezonie, bo nie wiem, jaką szałwię Państwo mają, a jest ich naprawdę sporo i każda ma nieco inny skład ), rozmaryn….zioła to temat osobny, a przy tym należy pamiętać o tych bardziej toksycznych od innych (wszystko jest kwestią dawki), a także o indywidualnej wrażliwości na poszczególne substancje w nich zawarte i ……próbować ostrożnie : )
-b.oszczędnie mleko (kwaśne, z małych gospodarstw, tak samo prod.mleczne)
-oszczędnie soki owocowe
-mało (lub wcale) mięsa, częściej ryby niż mięso (wędzone wnoszą element ciepła)
-owoce z najbliższego regionu
-surówki w ciepłych porach roku
-mało alkoholu- lepiej czerwone wino niż piwo, a jeżeli piwo, to niepasteryzowane
-nie wspominam o soi i kukurydzy, ponieważ soja dodatkowo jest fatalnie trawiona, a opowieści o jej dobroczynności dla zdrowia Europejek są mocno przesadzone : ), ale głównie dlatego, że w tej chwili dostanie niemodyfikowanej soji i kukurydzy w Polsce graniczy z cudem.
-co z octem jabłkowym, bohaterem odchudzania? Ocet to przyprawa, nie danie główne .Owszem, codzienne stosowanie go przez pewien okres ma nawet w wielu przypadkach znaczenie lecznicze, jednak proszę pamiętać o rozsądnych dawkach i wyznaczeniu sobie granic, po których musi nastąpić od octu odpoczynek .
Jeszcze słówko o profesorze TCM z Universite de Paris, panu Leung Kok Yuen, który w żywieniu proponuje następujące udziały procentowe:
70% zboża
15% gotowane warzywa -tu proszę nie zapominać, że Chińczycy smażą je szybko, w wokach=mała utrata witamin, u nas należy ten procent warzyw przy tradycyjnej kuchni podnieść o 10%
5% surowizny
5% mięso, ryby
5% mleko i mlekopochodne – przy czym pamiętając o zwiększeniu udziału warzyw, zmniejszyć proponuję mięso i mleko .
Tak, pilnując sezonowości i świeżości produktów, z pewnością utrzymamy dobrą wagę i nie stracimy sił ani żywotności, a przecież o to chodzi chyba przede wszystkim?
A na marginesie : gdzie tak naprawdę zaczyna się „grubość” ; ), a gdzie chorobliwa chudość i czy dla każdego jest to ten sam moment ? : )
—————–
Polecam :Henry Lu ,”Chinese system of food cures „, New York 1986